6 sierpnia 2013

Przetestowane przez ostatnie 2 miesiące

Ledwo skończyłam poprzedniego posta, piszę następnego ;) Czego się nie robi, aby przynajmniej w tym jednym miejscu, czyli na blogu, nie było bałaganu.

Przez ostatnie dwa miesiące prawie nie malowałam paznokci. A "prawie" oznacza, że wypróbowałam przez ten czas 6 (łącznie z dzisiejszym) nowych lakierów, więc może parę słów o nich.

Od lewej: Essence Colour & go nr 151 We rock the green, Catrice nr 915 George Blueney, Lovely Classic nr 73, Miyo Nailed it! nr 10 Nude, Miss Sporty Clubbing Colours nr 330 i Paese nr 140.

Miałam na pazurkach również klasyczną czerwień Golden Rose Rich Colour, ale na skutek pewnego nieporozumienia zabrano mi ją, więc nie załapała się na zdjęcie.

O lakierze Paese był cały poprzedni post, zacznę więc od lakieru Miss Sporty, który w żadnym wypadku nie jest w mojej kolekcji nowy, ale na moich paznokciach również gościł ostatnio. W poprzednim poście porównałam go do lakieru Paese, ponieważ zakupiłam go kiedyś po bezskutecznych poszukiwaniach mięty. Na zdjęciu dobrze widać różnicę w kolorze, ale w słabym świetle dobrze się pod tę miętę podszywa. Jest to jeden z moich ulubionych lakierów, mimo upierdliwości w nakładaniu - jest gęsty i ma świetny szeroki pędzelek, umożliwiający nałożenie go jednym ruchem, ale natychmiast gęstnieje jeszcze bardziej i zostawia straszne smugi a także, niestety, pęcherzyki powietrza. Ja jednak jestem pewna, że nikt nie przygląda się moim paznokciom pod kątem jakości lakieru, więc spokojnie go sobie używam ;) Jest to bardzo wakacyjny, wesoły odcień. Jasny, morski turkus z shimmerem, naprawdę piękny kolor. Kiedyś zrobię mu zdjęcie.

Teraz lecimy od lewej, ponieważ postanowiłam najpierw się pozachwycać, a te gorsze lakiery zostawić sobie na koniec. Zielony smok, jak wszyscy widzą, uwielbia zieleń. I chyba ze dwa lata wypatrywał jej wszędzie, nie mogąc znaleźć tej najukochańszej, idealnej. W końcu znalazł :) Póki co malowałam zieloniutkim lakierem od Essence jedynie paznokcie u stóp, ale prezentował się obłędnie, szczególnie w słońcu. Soczysta, głęboka zieleń, taka najprawdziwsza i do tego shimmer. Dodać jeszcze szeroki pędzelek, świetne krycie i dobrą konsystencję... Zrobię mu zdjęcia i osobnego posta z zachwytami, jak już trafi na łapki.

Catrice nr 915. (Na ich stronie z jakiegoś powodu jest to nr 16, moja buteleczka mówi coś innego...) Tajemniczy, błyszczący w świetle granat, w cieniu udający prawie czerń. Również z szerokim pędzelkiem, dobrze się nakładający, całkiem szybko schnący. I również jak dotąd gościł jedynie na stopach, ale kiedyś to pewnie się zmieni.

Teraz malino-wiśnio-wino-nazwijcie-to-jak-chcecie (nie umiem określać kolorów) od Lovely. Glutowaty trochę, wolno schnący, a i kolor na dłoniach zupełnie mnie nie powalił (może gdybym miała 30 lat więcej...). Myślę, że sprawdzi się w pedicure. A jeśli nie, to nie wiem co z nim zrobię :(

Dotarliśmy do nudziaka Miyo. Mam co do niego mieszane uczucia. Ma ładny, cielisty kolor, ale niestety rzadką, słabo kryjącą formułę. Trzeba się namęczyć, żeby równo pokryć paznokcie. Naprawdę kiepsko się z nim współpracuje, chociaż jak się już przez to przebrnie, to ma się ładne paznokcie. Szkoda, że tylko przez 2 dni, bo trwałość też pozostawia wiele do życzenia.

Iiiii ostatni. Pan nieobecny. Czerwony Golden Rose Rich Colour. Super-trwały, dobrze kryjący, z fajnym, szerokim pędzelkiem. Wszystko idealne aż do chwili zmywania... Zdarcie go z paznokci już zabrało mi trochę czasu, a później jeszcze jakieś 15 minut tarłam skórki, żeby przestały wyglądać na zakrwawione. Jeszcze nigdy nie stało mi się coś takiego i zanim drugi raz go użyję, dobrze przemyślę sprawę. Cóż, jak pisałam, aktualnie go i tak nie mam (śmieszna sprawa w ogóle, ale to nieważne) więc nawet mnie nie będzie kusił ;) Chociaż pewnie i tak nie kusiłby mnie, bo klasyczna czerwień to jednak nie do końca mój kolor. Wolę jaśniejszą z Wibo... o niej też kiedyś skrobnę posta.

Cała szóstka w bardziej zachodząco-słonecznym wydaniu (i chyba po prostu złych ustawieniach na aparacie)


To już wszystko (lub aż wszystko) na dziś. Zabawne, bo tyle czasu myślałam, że jednak będę pisać mniej o paznokciach, a więcej o innych rzeczach, a tu takie kilometry o lakierach ;) I może sobie jednak zadbam sobie o pozyskanie jakichś czytelników, hmm... dziwnie się tak pisze do samej siebie.

A tym zielonym i około-zielonym lakierom to cyknę kiedyś osobne zdjęcie :D

3 komentarze:

  1. Śliczny jest ten kolor lakieru Paese ;) Boska mięta!


    W wolnej chwili zapraszam do mnie na news ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się podoba ten z Lovely, piękny ,taki wiśniowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nazwałabym go tak, na paznokciach wygląda naprawdę nieciekawie.

      Usuń